Zacheusz należy do tej kategorii osób, które niezależnie od wieku, stanu i kondycji społecznej, od zajmowanego stanowiska czy też warunków fizjologicznych, są ciekawe życia.
Nie tracą czasu na narzekanie, jałowe dyskusje, ubolewanie, że są za młode czy za stare na pewne sprawy. Mimo przeciwności, pozornych czy rzeczywistych, są ciekawe życia i nie zamierzają przegapić sprzyjającej okazji, aby się w nie zaangażować.
Człowiek ciekawy życia umie wybrać właściwe dla siebie miejsce, aby oglądać bieg zdarzeń i, kiedy trzeba, w nim uczestniczyć. Zacheuszowi wystarczyło zwyczajne drzewo, aby z uwagą życiu się przyglądać. Nie szukał szczególnych środków, nie narzekał na swoj wzrost, na tylu gapiów..., lecz umiał mądrze skorzystać z tego, co miał pod ręką. Nie wyglądał dogodniejszej sytuacji, aby Jezusa spotkać, ale chciał wykorzystać chwilę. Może wiedział, że – jak czasami bywa – drugiej szansy miał nie będzie. Brał życie we własne ręce w takiej formie, w jakiej przychodziło, bez czekania na gruszki na wierzbie.
Człowiek ciekawy życia jest również gotów wziąć odpowiedzialność, kiedy trzeba. Wie, że jest czas przyglądania się życiu i uczestniczenia w nim, czas zakochania i miłości, czas brania i dawania. Zacheusz schodzi z drzewa i przyjmuje do swojego domu Chrystusa. Przestaje być kibicem, obserwatorem – i staje się uczestnikiem. Zaczyna rozgrywać bardzo ważną dla siebie partię, od której zależy jego przyszłe szczęście. Nie bez znaczenia był też fakt, że – jak pisze św. Łukasz – uczynił to z pośpiechem i radością, a więc bez ociągania, lecz z sercem ochoczym.
Zacheusz uczy, że nierzadko bywa tak, iż trzeba coś stracić, aby w zamian zyskać coś innego, o wiele cenniejszego. Dlatego z radością rozdał część swojego majątku, otrzymując w zamian przyjaźń z Jezusem. Uczynił tak, bo wierzył, że Jezus jest dla niego największym skarbem. Człowiek stał się dla niego ważniejszy od rzeczy. Czy i dla mnie?
„A wszyscy widząc to, szemrali.” Zacheusz nie słyszał jednak tych szemrań, nie przejmował się tym, co mówili inni, skupiony na bliskości Jezusa i Jego słowie. Tak jest również wtedy, kiedy się modlę – nie słyszę wówczas szemrań ludzi, nie interesuje mnie, co o mnie mówią, ponieważ jedynie ważną rzeczą jest bliskość Boga i zapewnienie, że bardzo mnie kocha i że jest gotów uczynić wiele dla mnie, wręcz oddać życie.
o. Zdzisław J. Kijas OFMConv |