Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Życie prywatne arystokracji w XVII i XVIII wieku, cz.2

Życie prywatne arystokracji w XVII i XVIII wieku, cz.2

Kolejna część wprowadzenia na salony magnackie. Dr Katarzyna Kuras opowiada m.in. o pozycji kobiet, przejażdżkach zamknięta karetą, straszliwych waporach i pułapkach we włosach.

Więcej o nauce?! Dołącz do profilu strony. www NAUKA.uj.edu.pl na Facebooku 

<< Część 1 - sarmatyzm, kosmpopolityzm i strój możnych.
Dzieci i królowa Leszczyńska, celebryci oraz konfitury Marysieńki - Część 3 >>

 

Panie i panowie

Piotr Żabicki: Świat polskiego możnowładztwa był światem patriarchalnym. Ale znamy też kobiety tamtych czasów, które aktywnie brały udział w życiu kulturalnym, a nawet politycznym. Jaka była ogólnie pozycja kobiet?

Dr Katarzyna Kuras: Był to z pewnością świat patriarchalny, w którym dominowali mężczyźni. Potwierdzają to staropolscy pisarze. Andrzej Frycz Modrzewski uważał, że niewiasty są urodzone do kądzieli i powinny ograniczać się jedynie do spraw domowych, a ci mężczyźni, którzy zasięgają ich rady „de publiciis” winni się wstydzić tak niegodnej słabości. Podobne poglądy na tę kwestię miał Stanisław Dunin Karwicki, który pisał wprost, że „płeć męska jest godniejsza od żeńskiej”, gdyż to mężczyźni podtrzymują ród i bronią ojczyzny w czasie wojny.

W XVIII wieku słynne było, powiedzenie króla pruskiego Fryderyka II Wielkiego, że w Rzeczypospolitej rozum popadł w zależność od niewiast, one intrygują i rozstrzygają o wszystkim, podczas gdy ich mężowie się upijają. Według Władysława Konopczyńskiego, autora m.in. książki Kiedy nami rządziły kobiety, przeciętna polska kobieta wkraczała do polityki, o ile lukę pozostawili w niej mężczyźni („niedołężni bądź bezmyślni” – jak z emfazą napisał polski historyk). Tak więc, choć znamy kobiety, które były aktywne, to jednak ich działalność rozwijała się wyłącznie w takim stopniu, na jaki pozwalali mężczyźni.

Ciekawe? Przeczytaj również: Bezwzględność i propaganda. Jak budować swój wizerunek polityczny?

D. Canego, "Amalia z Bruehlow Mniszchowa", 1785

Czy możemy w jakiś sposób zilustrować to, o czym Pani opowiada?

Jak najbardziej. Pod koniec rządów Augusta III bezprecedensową pozycję w polityce zajęła Amelia Mniszchowa, córka saskiego ministra Henryka Brühla i żona marszałka nadwornego koronnego Jerzego Augusta Mniszcha. Swój nadzwyczajny status budowała stopniowo i przez dłuższy czas. Pierwszym etapem było pośredniczenie w kontaktach między schorowanym Brühlem a królem. Przebywając na dworze Mniszchowa zdobywała zaufanie czołowych polityków, uczestniczyła w naradach i konferencjach. W ocenie elektorowej Marii Antonii Walpurgis szykowała się nawet do objęcia roli premiera (sic!). Te ambitne plany przerwała śmierć Augusta III (5 października 1763), a kilka tygodni później również zgon jego pierwszego ministra (28 października 1763).

Nazwisk kobiet zaangażowanych w życie dworskie, sejmowe, sejmikowe i trybunalskie można wskazać o wiele więcej, by wymienić tylko Katarzynę z Potockich Kossakowską, Joannę ze Steinów Lubomirską, czy Urszulę Lubomirską.

Czy – odnosząc się do spraw, które żywe są współcześnie – kobiety mogły uwolnić się od męskiej podległości? Czy na przykład w tamtych czasach mogły sobie poradzić samotne panny z dzieckiem?

Odwołać trzeba się do obowiązującego prawa. Jak pisze Wacław Uruszczak, kobiety, mimo dorosłości, „nie mogły dokonywać samodzielnie żadnych działań prawnych bez zgody wspomnianych osób (tj. ojca, dorosłego brata lub męża)”. Zarazem interesy materialne kobiet chroniły instytucje posagu, wiana oraz oprawy. Specjalną pozycję zajmowały wdowy, którym pozwalano na sporą samodzielność. Do grona tego należała w ostatnich latach życia Elżbieta Sieniawska, przez wiele lat ze statusu tego korzystała Anna z Sanguszków Radziwiłłowa.

Trudno jednak wyobrazić sobie np. pannę z dzieckiem, która w społeczeństwie staropolskim spotyka się z akceptacją i której pozycja materialna jest niezagrożona. Wspomniana powyżej konstrukcja prawna, na której opierało się patriarchalne społeczeństwo, wykluczała tego typu wypadki. Z drugiej strony prawo strzegło interesów kobiety, o ile np. mąż okazywał się tyranem, jak w przypadku Hieronima Radziwiłła oraz Teresy Sapieżanki, trudny charakter męża stał się przyczyną unieważnienia tego małżeństwa. Casus ten nie był jednak typowy – Sapieżanka pochodziła ze znaczącej litewskiej familii, Radziwiłł zaś godził się na rozstanie, gdyż już planował kolejne małżeństwo, tym razem z Magdaleną z Czapskich.

I jeszcze jedna uwaga. Tylko niektóre kobiety, koniecznie magnatki, wybitne i przebojowe istniały w polityczno-kulturalnym światku; większość zadowalała się swą rolę żony, matki rodziny oraz pani gospodarstwa domowego.

Ciekawe? Przeczytaj także: Podróże z nauką w walizce

A jak zapatrywano się na rozwiązłość seksualną? Czy żony/mężowie przymykali na nią oko? Czy swoboda seksualna była powszechna?

Tematyka ta nigdy nie była przedmiotem odrębnych badań, bo i źródeł, którymi dysponujemy, jest niewiele. Oczywiście pamiętnikarze np. Jędrzej Kitowicz podają smakowite plotki. Klasyczny przykład, o którym wspomina Kitowicz, to opuszczanie balów i udawanie się na „przejażdżkę” zamkniętą karetą. Tego typu informacje nie mogą jednak być uważane za reprezentatywne się, a tym samym nie mogą być podstawą do opisania kondycji moralnej społeczeństwa.

W mentalności sarmackiej eksponowano takie cnoty jak wierność czy zgodne pożycie małżeńskie, a wszelkie przykłady naruszania tego wzorca były uważane za niestosowne. Nie znaczy to, że zdrady się nie miały miejsca, ale były z natury tuszowane i ukrywane. Czasem trudno wyznaczyć granicę między plotką o problemach małżeńskich, a stanem rzeczywistym. Tak jest w przypadku rzekomego romansu Elżbiety Sieniawskiej z Franciszkiem Rakoczym. Nawet, jeśli miał on miejsce, został w pewnym momencie zakończony, zaś skruszona Sieniawska powróciła do męża. Mniej rygorystyczne ramy obowiązywały na dworze królewskim, zwłaszcza w czasach Augusta II, który regularnie zdradzał swą małżonkę Krystynę Eberhardynę, a galeria jego kochanek była imponująca. Znaleźć można tam nazwiska: Aurory von Königsmark, Anny Konstancji Hoym hrabiny Cosel czy Marianny z Bielińskich Denhoffowej.

Dodam na marginesie, że zagadnienie rozwiązłości seksualnej jest o wiele dokładniej przebadane w odniesieniu do środowiska chłopskiego (badania Tomasza Wiślicza). Związki pozamałżeńskie w tych kręgach były karane zarówno w odniesieniu do mężczyzn, jak i do kobiet.

Problem moralności związany był też z religią i jej zakazami oraz nakazami. Patrząc jednak z innej strony kwitła w tamtych czasach wiara w zabobony tak ludowe, jak i paneuropejskie np. historie mitologiczne. W analizowanym przez Panią opisie zaślubin Fryderyka Augusta Saskiego z Marią Józefą Habsburg (1719 rok) pojawia się – w jednym z 22 dni wesela – Święto Słońca. Jak godzono wiarę chrześcijańską, święta pogańskie (np. sobótki) i zachwyt nad starożytną mitologią?

Louis de Silvestre, "Portret Augusta III z ojcem Augustem II Mocnym", 1715

Myślę, że w synkretycznej i bogatej kulturze Rzeczpospolitej tego typu sprzeczności nie istniały. Święta pogańskie miały i mają swoich ludycznych zwolenników. To, że chłopi byli katolikami, nie wykluczało zarazem istnienia w tych warstwach społeczeństwa różnego rodzaju zabobonów czy guseł. Klasycznym tego przykładem jest biała magia, czyli metoda tłumaczenia różnego rodzaju zjawisk przyrodniczych, obejmująca również ziołolecznictwo.

Jeśli zaś chodzi o mitologię, to sprawa wydaje się bardziej banalna. Po tym jak w okresie renesansu odkryto na nowo starożytność, mitologia oraz szeroko rozumiana kultura grecka i rzymska weszły do kanonu dziedzictwa europejskiego. Mitologia, choć niby odległa, stała się znakomitą ramą prezentowania wyczynów władców i dowódców, np. Ludwik XIV chętnie nawiązywał do motywu Zeusa bądź Herkulesa, by unaocznić poddanym swą wielkość (niebagatelną, bo mitologiczną). Mitologia i jej świat symboliczny stały się tym samym integralną częścią języka politycznego i propagandowego, który bez umiaru był używany przez rządzących. August II, projektując święto planet, nawiązywał tym samym do istniejącej już konwencji, która miała ukazać wielkość jego samego, jako władcy oraz bogactwo rządzonych przez niego krain.

Ciekawe? Przeczytaj także: Jak kiedyś obchodzono Zaduszki i Wszystkich Świętych?

Pułapki we włosach

Magnaci dbali o swój strój, przepych wnętrz, organizowali widowiskowe spektakle, sprowadzali teatry itd. Jak ten styl bycia miał się do prozaicznych czynności, np. kwestii higieny osobistej, która często pojawia się w pytaniach ludzi żyjących obecnie?

Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. O ile na przełomie XV-XVI w. praktykowano dość powszechnie zwyczaj mycia się (istniały np. publiczne łaźnie), to w XVI w. stosunek do higieny osobistej zmienił się, a przyczyną były… nowe odkrycia medyczne. Zgodnie z nimi ciało chroniła naturalna bariera. Jej usunięcie groziło wtargnięciem do organizmu groźnych waporów (tak nazywano opary, wyziewy), odpowiedzialnych m.in. za choroby i związane z nimi epidemie. Dlatego też mycie zaczęto postrzegać, jako wyjątkowo niekorzystne, a praktykowane dotychczas zwyczaje higieniczne zastąpiono częstą zmianą bielizny.

Angielska satyra na francuskie fryzury, Peacey/Flickr, CC BY

Pod koniec XVII i w XVIII w. woda stopniowo przestała być uważana za zagrożenie. Wracano do praktyk „wodnych”, doceniając przy okazji zalety uzdrowisk i wszelkich spa. W rezydencjach magnackich pojawiły się pierwsze łazienki, których istnienie jeszcze w XVII w. uważano za szkodliwe dla zdrowia wynaturzenie. W 1626 r. architekt Louis Savot notował: „Możemy się bez nich (łazienek – przyp.red.) obejść o wiele lepiej niż starożytni z powodu użycia bielizny, którą my posiadamy, a która służy nam obecnie do utrzymywania w czystości ciała w sposób o wiele wygodniejszy”.

Czyli w XVIII wieku puder i perfumy nie były już potrzebne?

Wciąż je stosowano. W tej „odmienionej”, ponownie przychylnej wodzie, epoce nowożytnej nie praktykowano aż tak częstych kąpieli jak współcześnie, a tym samym perfumy i puder były niezbędne, by zamaskować zapachy. Wykwintne stroje i strojne peruki z pewnością nie sprzyjały nadmiernej higienie i zmuszały ówczesnych ludzi (nawet tych bogatych) do doraźnego radzenia sobie z insektami. Jak podają badacze tych czasów, Lady Coke of Norfolk poroniła z przestrachu, gdy w swej fryzurze nagle odkryła myszy. Jednym ze sposobów pozbycia się, a przynajmniej zmniejszenia liczby insektów były pułapki, które umieszczano we włosach. Stąd wzięły się też słynne młoteczki noszone przez damy na szyi. Narzędzia te służyły do rozprawiania się z wszami i innymi nieproszonymi gośćmi.

Trzeba podkreślić, że taki stan był dość powszechny. Prawdopodobnie mielibyśmy problem ze zniesieniem zapachów dominujących w XVIII w. Dla współczesnych taki stan był codziennością, do której się po prostu przyzwyczajano.

Odwołajmy się jeszcze do Jędrzeja Kitowicza. W swoich etnograficznych pamiętnikach, wymieniając potrawy na stołach dworskich, właściwie nie wychodzi on poza listę mięs. Dalecy byli nasi możnowładcy od współczesnego minimalizmu kulinarnego i popularności dań wegetariańskich.

Może i faktycznie dania wegetariańskie nie były aż tak popularne jak dzisiaj, ale kultura staropolska nie była bynajmniej wyłącznie mięsna. Kitowicz znacznie przesadza, tworząc podwaliny dla stereotypu wielkopańskiego stołu zastawionego wyłącznie mięsem. Kuchnia staropolska nie mogła być wyłącznie mięsna ze względu na liczne dni postne, które narzucał kościół katolicki. Było ich kilkadziesiąt w roku, zakaz obejmował nie tylko spożywanie mięsa, ale i sera, masła oraz jaj. Z tego względu starano się urozmaicać menu w każdy możliwy sposób, w przypadku kuchni osób najbogatszych oznaczało to przede wszystkim korzystanie z ryb, oczywiście przygotowanych w finezyjny sposób i odpowiednio podanych. Lubowano się zwłaszcza w przepisach, w których potrawa rybna miała tworzyć wrażenie mięsnej, choć nie miała z nią nic wspólnego (coś à  la cielęcina z łososia). W skład sutego obiadu wchodziły również polewki oraz efektowne desery – szczególnie ceniono owoce przygotowane w taki sposób, by nie traciły naturalnego wyglądu. To zamiłowanie do iluzji cechowało całą kuchnię staropolską i było niekiedy wykorzystywane w fantazyjny sposób, np. przy okazji przygotowywania kapłona we flaszy, który nie miał wiele wspólnego z daniem mięsnym – w rzeczywistości była to skóra z koguta wypełniona kaszą.

Ciekawe? Przeczytaj także: Dobroduszny?! Niekoniecznie. Sekretna historia świętego Mikołaja

Karta do kawanioli, za: www.jeuxanciensdecollection.com

Jak już Pani wspominała w wieku XVIII lubiono spędzać czas na zabawach i grach. Z informacji o pobycie na dworze króla francuskiego małżonki Ludwika XV królowej Marii Leszczyńskiej wiadomo, że jej ulubioną grą była kawaniola. Na czym ta gra polegała? Czy w tamtych czasach gry łączono z hazardem?

Nie jest to gra szczególnie wyrafinowana. Fakt, że królowa ją uwielbiała, zadziwił już współczesnych. Kawaniola na tyle nużyła dzieci Leszczyńskiej, że unikały one okazji, gdy należało rozegrać partyjkę. Gra składała się z zestawu do losowania oraz 24 kart (każda była podzielona na 5 pól). W przypadku obstawienia właściwej liczby gracz mógł odpowiednio pomnożyć wynik. O ile Leszczyńska preferowała kawaniolę, to jej mąż grywał w lancknechta.

Hazard był też oczywiście obecny wśród polskich magnatów i szlachty. Grano w różne rodzaje gier karcianych, ale były także planszówki – oczywiście dopasowane tematycznie do zainteresowań użytkowników. Przykładem gry (choć nie planszowej) jest „Fortuna albo szczęście…”, w której element losowy został spleciony z przepowiadaniem przyszłości.

<< powrót do części 1
Dzieci i królowa Leszczyńska, dworskie wolności, celebryci oraz konfitury Marysieńki - część 3 >>

Polecamy również
Pokojowa Nagroda Nobla 2023 dla Narges Mohammadi

Pokojowa Nagroda Nobla 2023 dla Narges Mohammadi

Nagroda Nobla za modyfikację cząsteczki mRNA

Nagroda Nobla za modyfikację cząsteczki mRNA

Kolejna Noc Naukowców w Uniwersytecie Jagiellońskim za nami!

Kolejna Noc Naukowców w Uniwersytecie Jagiellońskim za nami!

Państwo, które działa. O fińskich politykach publicznych

Państwo, które działa. O fińskich politykach publicznych