• Rada Europejska
  • Przemówienie
  • 9 października 2019
  • 18:00

Wystąpienie przewodniczącego Donalda Tuska podczas Ateńskiego Forum Demokratycznego (2019)

Jestem z trzech powodów wdzięczny za zaproszenie do Aten. Zacznę od tego najbanalniejszego, który jest bardzo oczywisty, a przy tym osobisty. Zawsze pasjonowała mnie historia Grecji. Nie miałem jeszcze dziesięciu lat, kiedy przeczytałem w polskim przekładzie Iliadę Homera. Kiedy tylko skończyłem, zacząłem lekturę od początku, i tak to trwało przez kilka miesięcy. Znałem cały tekst niemal na pamięć. „Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody, Który ściągnął klęsk tyle na greckie narody” [przekład: Franciszek Ksawery Dmochowski – przyp. tłum.]. Homer nadał znaczenie mojemu życiu – albowiem także i dzieci szukają w życiu znaczenia i celu. Postanowiłem, że zostanę archeologiem, odkryję ruiny Troi i przeczytam wszystko, co można znaleźć w języku polskim o starożytnej Grecji: mitologię, Plutarcha, eseje o architekturze ateńskiej, Wojnę peloponeską, filozofów i Herodota. Wyobraźcie sobie moją rozpacz po przeczytaniu biografii słynnego archeologa Heinricha Schliemanna. Okazało się, że Troję odkryto już dawno temu, a ja na dłuższą chwilę straciłem cel w życiu.

A zatem jedyne, co mi pozostało, to zrealizować skromniejsze marzenie: zostać historykiem i – kiedyś w przyszłości – zobaczyć Akropol na własne oczy. To pierwsze marzenie ziściło się po dziesięciu latach, to drugie – po czterdziestu. Kiedy po raz pierwszy znalazłem się, już jako człowiek całkiem dorosły, w Atenach i, wspiąwszy się na Akropol, objąłem jedną z kolumn Erechtejonu, łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu – zupełnie jak wtedy, gdy pierwszy raz czytałem o tym, jak śmiercionośna strzała Parysa ugodziła Achillesa w piętę.

Zanurzony w greckiej historii, a nieco później także w greckiej tragedii i filozofii, musiałem prędzej czy później natknąć się na to przeklęte słowo: polityka. Przeklęte to ono jest dziś, albowiem dla starożytnych Greków politikon było słowem o wielu pozytywnych znaczeniach: publiczny, obywatelski, codzienny, zwykły, towarzyski, a nawet uprzejmy! To ostatnie znaczenie nieprzypadkowo wyraża się w języku angielskim przez taką a nie inną formę: polite.

W szkole średniej nauczyciel historii kazał nam przeczytać Antygonę Sofoklesa, a następnie zainscenizować proces Kreona. Nikt nie chciał być jego obrońcą. Nauczyciel spojrzał wtedy na mnie ze znaczącym uśmiechem i powiedział: „Donald, ty masz zawsze coś do powiedzenia, nawet jak cię nie pytają, a starożytna Grecja to twoja pasja, więc będziesz obrońcą Kreona”. Boże mój! Ja, siedemnastoletni idealista, mam stanąć po stronie bezlitosnego tyrana, po stronie władzy, przeciwko tym, którzy się buntują?! Nie słyszałem wtedy o Maksie Weberze i nie miałem pojęcia o etyce odpowiedzialności, ale jakoś dałem sobie radę i głosowanie mojej klasy nad wyrokiem zakończyło się remisem. Być może wtedy właśnie, samemu o tym nie wiedząc, zostałem politykiem. Jedno jest pewne – ćwierć wieku później stanąłem na czele polskiego rządu.

Jest i drugi powód, dla którego jestem wdzięczny za zaproszenie do Aten. Dzięki niemu mogłem odbyć dłuższą dyskusję, zaledwie kilka godzin temu, z moimi przyjaciółmi: premierem Kiriakosem Mitsotakisem i jego poprzednikiem, Aleksisem Tsiprasem. Oczywiście, jak możecie się domyślić, to były osobne spotkania, ale co do istoty były one całkiem podobne. Choć ledwie opadł pył bitewny po ostatniej kampanii wyborczej, obaj moi rozmówcy koncentrowali się nie na tym, co dzieli dziś ludność Grecji i Europy (a byłoby o czym mówić), ale na tym, co może i powinno nas łączyć – interesowało ich, jak przywrócić pozytywne znaczenie słowu Politeia, które Cyceron przełożył na łacinę jako Res Publica, czyli rzecz wspólna. Jest to być może największe wyzwanie naszych czasów – jak sprawić, by polityka stała się znowu tym, czym była kiedyś: działaniem i myśleniem na rzecz wspólnego dobra? Bo przecież wszyscy czujemy, jak podmioty społeczne i wspólnoty polityczne rozpadają się na nieprzystające do siebie fragmenty. Coraz częściej stajemy się świadkami i ofiarami rosnącej polaryzacji. Dawniej partnerzy, jeszcze wczoraj – konkurenci, dziś – zaprzysięgli wrogowie. Widzę, jak proces ten postępuje w wielu miejscach, także w moim kraju ojczystym. Polityka ze sztuki współistnienia różnych idei i różnych społeczności przekształca się w umiejętność brutalnego traktowania przeciwników, konkurentów, osób nieprzystosowanych lub obcych. Przemoc, kłamstwa, mowa nienawiści, mity i resentymenty – oto narzędzia dzisiejszej polityki. To jest polityka pojmowana jako wojna: nawet jeśli nie wszędzie padają strzały, to prawie wszędzie jest jakaś frakcja, jakaś część całości, która chce zniszczyć, przekreślić lub całkowicie podporządkować sobie innych. Rozum zastąpiły emocje, a w politycznej matematyce miejsce mnożenia i dodawania zajęły dzielenie i odejmowanie.

To nie przypadek, że w najnowszym numerze prestiżowego polskiego periodyku Przegląd Polityczny, poświęconym brexitowi, można znaleźć eseje o Tukidydesie i jego rozważaniach o pojęciu stasis – to słowo ze starożytnej greki oznacza dosłownie część lub ułamek, a używane jest w odniesieniu do stanu społecznego zamętu, chaosu będącego wynikiem politycznej zajadłości i nieustannej eskalacji konfliktów wewnętrznych. Tukidydes opisał jako przykład sytuację na Kerkyrze, gdzie porozumienie było niemożliwe z tego między innymi powodu, że w ferworze walki strony dowolnie zmieniały znaczenia słów i odwracały skalę wartości. Szaleństwo i bezrozumną zuchwałość zaczęto postrzegać jako odwagę; zdrowy rozsądek jako tchórzostwo, a umiarkowanie jako konformizm. Każdą chwilę namysłu lub próbę refleksji traktowano jako przejaw kapitulanctwa lub gnuśności. Siewcy gniewu, niezgody i zniszczenia stawali się autorytetami politycznymi a nawet moralnymi, a każdy, kto im się przeciwstawiał w imię porządku i rozwagi, ściągał na siebie podejrzenia.

Tukidydes zauważył, że warunkach zamętu ludzka natura bierze górę nad sprawiedliwością. Będące nieodłączną częścią ludzkiej natury emocje i pasje są w nas silniejsze niż przywiązanie do praw i zasad, które sami ustanowiliśmy; zawsze też będą one nas pchać w kierunku przemocy i dominacji. Najważniejsze wynalazki ludzkości na niwie polityki – demokracja, prawa człowieka i swobody obywatelskie, ład międzynarodowy, mechanizmy kontroli i równowagi, praworządność – wszystkie one wywodzą się z naszej samoświadomości własnej natury, a także z negatywnych doświadczeń z przeszłości. Ale czy tylko z przeszłości? Czy nie mamy dziś do czynienia z naszą własną stasis, jeszcze bardziej nasiloną z uwagi na rewolucją technologiczną i masowy charakter zjawisk społecznych? Czy Europa i cały świat nie zmieniają się na naszych oczach w starożytną Kerkyrę?

Ciekaw jestem jak Tukidydes zdiagnozowałby dziś sytuację w Stanach Zjednoczonych pod rządami prezydenta Trumpa, w Wielkiej Brytanii w obliczu brexitu i ciągłego kryzysu parlamentarnego, w niektórych państwach Europy Środkowo-Wschodniej, w których podważane są podstawy liberalnej demokracji i praworządności, czy też na pograniczu Rosji i Ukrainy. Z pewnością miałby coś do napisania na ten temat.

Jest wreszcie i trzeci powód, dla którego jestem wdzięczny za zaproszenie mnie na obecne Forum. Ze względów osobistych powód ten jest dla mnie szczególnie ważny i poruszający. Jest tak dlatego, że gospodarze Forum postanowili pośmiertnie przyznać nagrodę Pawłowi Adamowiczowi, który był moim przyjacielem i bliskim współpracownikiem, prezydentem mojego rodzinnego miasta Gdańska i który został zamordowany w styczniu tego roku. Został zasztyletowany, kiedy w kulminacyjnym momencie wielkiej imprezy charytatywnej kierował do tysięcy zebranych w Gdańsku osób następujące słowa, cytuję: „Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem”. Padł ofiarą nienawiści, której przeciwstawiał się przez całe życie. Nie był starożytnym herosem jak Demetriusz Poliorketes, nie zdobywał ani nie niszczył innych miast. Budował swoje własne miasto z wiarą, że nie wszystko jest stracone, że miłość jest silniejsza niż nienawiść, że solidarność jest silniejsza niż egoizm. Ja też wierzę, że nie wszystko stracone i tej wiary chciałbym życzyć wam wszystkim.