Kup subskrypcję
Zaloguj się

Kurorty szykują się do sezonu i szukają pracowników. Za miesiąc można zarobić nawet 8 tys. zł netto

15 maja otwarte zostały ogródki restauracyjne, a od 8 maja otwarte już są hotele. To sprawia, że Polacy tłumnie ruszyli na wakacje i wyjazdy weekendowe. Restauratorzy i hotelarze od początku maja próbują skompletować swoje zespoły. Okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Moment, w którym wszyscy poszukują pracowników sprawia, że stawki poszły w górę, a na dodatek - część pracowników w czasie pandemii - przebranżowiła się.

Sopot to jeden z nadmorskich kurortów. I cel wyjazdów choćby na jeden dzień, by odpocząć chwilę nad morzem.
Sopot to jeden z nadmorskich kurortów. I cel wyjazdów choćby na jeden dzień, by odpocząć chwilę nad morzem. | Foto: Shutterstock

Kilkaset procent więcej ofert pracy

Swoje zespoły kompletuje przede wszystkim gastronomia. To ona od blisko siedmiu miesięcy pozostaje zamknięta. Przygotowywanie posiłków na wynos i dowóz nie zagwarantowały pracy dla wszystkich członków załogi. Podobnie jest w hotelarstwie. Wiele osób, nie chcąc czekać na odmrożenie się swoich macierzystych branż, postanowiła poszukać pieniędzy w innych. Majowe odmrożenia widać przede wszystkim w zamieszczanych ofertach pracy. Z danych portalu ogłoszeniowego OLX przygotowanych dla Business Insider Polska wynika, że aktywnych ofert pracy w hotelarstwie zamieszczonych w maju przybyło aż o 184 proc, w stosunku do poprzedniego miesiąca. Jest ich obecnie około 1600, z czego najwięcej w woj. zachodniopomorskim (330), pomorskim (240) i dolnośląskim (215).

Stawki proponowane w ofertach są przeróżne. Z reguły oscylują w granicy 20-25 zł za godzinę w przypadku osób sprzątających, ale znalazła się także oferta, w której właściciel obiektu proponuje między 6-9 tys. zł brutto. Oferty dla recepcjonistów zaczynają się od 3 tys. zł.

| OLX.pl

Podobnie tendencja kształtuje się w gastronomii. Dane OLX wskazują, że przyrost ofert w maju względem kwietnia, jest na poziomie 175 proc. Dostępnych jest 14,5 tys. ogłoszeń. Najwięcej z nich to oferty pracy dla kucharzy (4,5 tys.) oraz kelnerów i barmanów (4 tys.). Przoduje tutaj województwo mazowieckie, w którym praca szuka 2,4 tys. osób, dalej znajduje się śląskie, dolnośląskie, pomorskie, małopolskie i wielkopolskie - średnio 1500 ofert w każdym z nich.

W przypadku gastronomii stawki zaczynają się średnio od 3000 zł w górę. Na największe zarobki mogą liczyć kucharze.

| OLX.pl

Pracownik w cenie

Okazuje się, że wielu przedsiębiorców prowadzących swoją działalność w miejscach cieszących się dużą popularnością turystów zaczęło przygotowywać się do odmrożenia już wiele tygodni temu. Sytuacja jednak nie jest tak prosta, bo trudno im skompletować swój zespół, a nowi pracownicy liczą na wyższe stawki. Mogą tego oczekiwać, bo popyt na nich jest spory.

Tomasz Grajewski prowadzi restaurację "Pan kurczak" na sztandarowej ulicy - Spacerowej - w Dębkach od 24 lat. Zaczynał od przyczepy kempingowej, w której prowadził swoją gastronomię. Potem przeniósł się do drewnianego budynku, by po dziesięciu latach móc postawić „Pana Kurczaka” w budynku murowanym, który może pomieścić nawet 180 osób. Tomasz Grajewski w rozmowie wskazuje, że w piątek widać już było napływ turystów. Jego zdaniem frekwencja przekroczyła nawet 500 procent w stosunku do wcześniejszego okresu.

- Wcześniej także byli tu turyści, ale były to głównie osoby, które posiadały swoje własne działki. Nie da się ukryć, że obostrzenia wstrzymały ruch turystyczny. My ostrożnie przygotowywaliśmy się do odmrożenia. Wszelkie prace przygotowawcze wykonałem osobiście. Przeprowadziliśmy m.in. remont wystroju, ale ograniczałem koszty, żeby jak najmniej skubać poduszkę finansową, która jest przeznaczona na uruchomienie sezonu - mówi.

Restaurator wskazuje, że gastronomia cierpi na brak rąk do pracy. Wiele osób się przebranżowiło. Pracownicy, którzy pracowali w czasie sezonu wakacyjnego, znaleźli alternatywę w budowlance, bądź w branży transportowej.

- Sam znam kucharza, który nie wróci już do gastronomii. Woli budowlankę z tego powodu, że w jego odczuciu są wdzięczniejsze godziny pracy. Jeśli zaś chodzi o zarobki, to myślę, że w pandemii ludzie są wybredniejsi. Stawki rosną, chociaż ja nie muszę płacić więcej, bo już wcześniej płaciliśmy bardzo dobrze. Oferowaliśmy naszym pracownikom także wiele innych benefitów w postaci miejsc noclegowych oraz wyżywienia, jeżeli pracowali oni do późna. Za to nie musieli płacić. Tutejsze zarobki w branży kształtują się znacznie powyżej miejskiej średniej, bo można zarobić od 5-8 tys. zł netto - mówi.

Tomasz Grajewski uważa, że kelnerów i barmanów nigdy nie zabraknie. Jeżeli barman pracuje w dobrej restauracji i jest doświadczony, to tego typu osoby zawsze znajdą pracę. Najtrudniej jest znaleźć kogoś na zmywak, czy doświadczonego kuchara, który pokieruje pracą kuchni.

- Tutaj stawkami można powalczyć, by po prostu mieć spokój. Jest to element, który da konkretny przychód, bo na nic nam to, że będziemy mieli barmana, jeżeli będziemy pozbawieni dobrej kuchni - podsumowuje.

Ośrodkiem, który czeka na przyjazd turystów jest także Kraków. W 2019 roku miasto odwiedziło 3,3 mln zagranicznych turystów (łącznie ponad 14 mln osób), którzy łącznie wydali w Krakowie 7,5 mld zł.

Emil Hołubiczko prowadzi w Krakowie m.in. klub Prozak 2.0, restaurację Międzymiastową, Molam, Nadwiślańską, cocktail bar Bubble Toast oraz Bezogródek Tropical Spot. W rozmowie z Business Insider Polska wskazuje, że przygotowanie było zarazem długotrwałe jak i krótkotrwałe. Długotrwałe z tego powodu, że od dłuższego czasu restauratorzy żyją w wielkiej niepewności i przeświadczeniu, że będą się w końcu otwierać, tymczasem decyzja, która zapadła nie dała im zbyt dużo czasu na skompletowanie zespołu.

- Siedem miesięcy zamknięcia wpłynęło na kształt zespołu w naszych lokalach. Wiele osób odeszło, część się przebranżowiła, część chce jeszcze przeczekać. Kraków ma dosyć specyficzną strukturę mieszkańców. W momencie, kiedy działają uczelnie, miasto zamieszkuje ok. 1 mln osób. Wiele osób pracujących w gastronomii to studenci. Jeżeli chodzi o kucharzy, nastąpiło bardzo duże przebranżowienie. Są to z reguły osoby, które mają rodziny i swoje zobowiązania i nie mogły sobie pozwolić na to, żeby czekać na pełne otwarcie, a jakiekolwiek postojowe nie pozwalały im na odpowiednie utrzymanie. Cała branża zmaga się brakiem ludzi do pracy, a ostatnie dwa tygodnie bardzo mocno to pokazują. Każdy ma braki. Prognozuję, że ta sytuacja potrwa kilka miesięcy. Ogródki to zaledwie ułamek restauracji - mówi.

Emil Hołubiczko mówi także, że obserwuje w ostatnich dniach w branży dosyć niespotykane na tę skalę zjawisko rotacyjności i zmiany decyzji, co do podjęcia pracy.

- Naturalnie, że każdy chce się odbudować i wykonuje różne ruchy aby zbudować szybko dobry zespół. W branży stawki do tej pory na poszczególnych stanowiskach były z reguły dosyć zbliżone, ale takiej rozpiętości jak w ostatnich dniach chyba jeszcze nie było. Otwierają się wszyscy i wszyscy zatrudniają na potęgę. Można sobie jednak zadać pytanie, czy nie zostanie przekroczona pewna granica wariactwa. Oczywistym jest, że liczby muszą się zgadzać i aby móc komuś zapłacić , najpierw trzeba zarobić. Tymczasem po siedmiu miesiącach zamknięcia trudno jest cokolwiek prognozować; nie potrafimy przewidzieć obrotów, trudno ułożyć jakikolwiek biznesplan na najbliższe tygodnie. Dziś nikt nic nie wie i idzie trochę na żywioł. Mimo wszystko chcę być optymistą, wierzę że sytuacja się ustabilizuje - podsumowuje.