Gazeta zauważa, że w wielu krajach na świecie toczy się dyskusja, na ile wzrost cen obserwowany w minionych miesiącach jest przejściowy, a na ile trwały. W Polsce na razie nie widać sygnałów, by ceny zwalniały po zaburzeniach związanych z otwieraniem gospodarki - pisze główny ekonomista "Pulsu Biznesu" Ignacy Morawski.

Według niego, trend inflacyjny wydaje się kształtować w okolicach 3,5-4 proc., czyli lekko powyżej górnej granicy celu inflacyjnego i może utrzymywać się przez wiele kwartałów.

Ekonomista uważa, że w wielu branżach usługowych podwyżki cen powinny mieć przejściowy charakter. "Hotelarze, restauratorzy, fryzjerzy, firmy transportowe itd. często decydowali się na podwyżki cen tuż po otwarciu aktywności, ponieważ wiedzieli, że klienci łatwo je zaakceptują. Teraz trwa testowanie wrażliwości klientów, ale nie sądzę, by tempo podwyżek mogło być utrzymane" - ocenia.

Reklama

Natomiast gospodarka - jak napisał - "powoli wraca do pełni wykorzystania mocy produkcyjnych i wiele branż będzie odczuwało presję na podwyżki cen z powodu rosnących płac i rosnącego popytu".

"Gołębie w Radzie Polityki Pieniężnej mają nadzieję, że przeważy ten pierwszy efekt. Jastrzębie obawiają się, że mocniejszy będzie ten drugi. Mnie bliżej jest do tego drugiego obozu, dlatego sądzę, że inflacja bazowa w najbliższym roku będzie zbliżona do 4 proc. Wydaje się nawet, że może utkwić na tym poziomie na dłużej - nawet kilka lat" - czytamy w "Pulsie Biznesu".