Władimir Putin o polskim ambasadorze w III Rzeszy: To był bydlak i antysemicka świnia

Władimir Putin kilka dni temu oznajmił, że polskie władze współpracowały z nazistowskim rządem w celu przeprowadzenia eksterminacji Żydów. Teraz w czasie spotkania z rosyjskim MON, powołując się na lekturę przedwojennych dokumentów, nazwał polskiego dyplomatę Józefa Lipskiego "bydlakiem i antysemicką świnią".
Zobacz wideo

Władimir Putin w ramach reakcji na uchwaloną przez Parlament Europejski rezolucję o rocznicy wybuchu II wojny światowej, w myśl której układ Ribbentrop-Mołotow był powodem rozpoczęcia niemieckiego ataku na Polskę, więc finalnie także i powodem rozpoczęcia II wojny światowej, wygłasza coraz bardziej kontrowersyjne wypowiedzi dotyczące sytuacji geopolitycznej w Europie lat 30. 

Putin atakuje przedwojennych dyplomatów

W miniony czwartek na corocznej konferencji z dziennikarzami powiedział m.in., że "stawianie na jednej płaszczyźnie ZSRR i Niemiec hitlerowskich jest szczytem cynizmu". Prezydent Rosji stoi na stanowisku, że to układ monachijski, nie pakt Ribbentrop-Mołotow, doprowadził do wybuchu wojny. W czasie czwartkowego spotkania Putin powiedział też, że Polska "wzięła udział w rozbiorze Czechosłowacji", a wojska sowieckie "wkroczyły do Polski (we wrześniu 1939 r. - red.) po tym, kiedy polski rząd utracił kontrolę nad swoimi siłami zbrojnymi". I na tym nie poprzestał.

Czytaj też:  "Niedowierzanie" - MSZ wydało oświadczenie ws. słów Putina na temat Polski i II wojny światowej

W czasie spotkania z rosyjskim MON posunął się jeszcze dalej. Kierownictwu resortu opowiadał o negocjacjach, które prowadzić miał polski ambasador Józef Lipski z władzami III Rzeszy. Lipski był polskim politykiem, dyplomatą i oficerem. Polskim ambasadorem w Berlinie był od 29 października 1934. To właśnie on z Konstantinem von Neurathem podpisał 26 stycznia 1934 polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy. 

 

Władimir Putin w czasie spotkania powiedział, że Józef Lipski "całkowicie zgadzał się z Hitlerem w jego poglądach antysemickich". Rządowa agencja Tass podaje, że nazwał polskiego dyplomatę "bydlakiem i antysemicką świnią, bo inaczej nie da się tego nazwać". Rosyjski prezydent twierdzi, że Lipski miał obiecać Hitlerowi pomnik w Warszawie za wywiezienie Żydów do Afryki. Putin krzyczał z mównicy:

Wyobrażacie sobie, w 1938 roku wysłać Żydów z Europy do Afryki? Na wyginięcie! Na eksterminację!

Putin twierdzi też, że Lipski miał nawet napisać w liście do polskiego Ministra Spraw Zagranicznych, że faktycznie obiecał Hitlerowi pomnik w stolicy. Rosyjski prezydent dodał, że dokładnie "taki sam rodzaj ludzi, którzy negocjowali z Hitlerem, teraz niszczy pomniki żołnierzy-wyzwolicieli z Czerwonej Armii, którzy wyzwolili Europę i Europejczyków od nazizmu". Grzmiał:

To ich naśladowcy. Widać, jak niewiele się zmieniło i powinniśmy o tym pamiętać zwłaszcza w czasie tworzenia naszych Sił Zbrojnych.

Putin podkreśla, że ma wystarczająco dużo dowodów, żeby odeprzeć wszelkie zarzuty o oszustwo. 

Opowieść Władimira Putina pokrywa się z narracją niemieckiego historyka Rolfa-Dietera Muellera, który w książce "Wspólny wróg. Hitlerowskie Niemcy i Polska przeciw Związkowi Radzieckiemu", wydanej w Polsce nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka, pisał, że Polacy nie tylko zabiegali o porozumienie z Hitlerem. Wg jego doniesień mieli też planować atak na ZSRR i rozwiązanie "kwestii żydowskiej". To właśnie przez tę książkę spopularyzowane zostały rzekome słowa z listu Józefa Lipskiego.

Jednak zgodnie z opinią recenzentów z serwisu Histmag niemiecki historyk w swojej pracy nie podjął "żadnych szerszych prób źródłowego udokumentowania" twierdzeń, że faktycznie istniała bliskość interesów i wzajemna sympatia Berlina i Warszawy. W recenzji czytamy: "Teza o potencjalnym sojuszu polsko-niemieckim, wokół której osnute są wywody poświęcone dyplomatycznym działaniom Berlina, nie zostaje przez autora przekonująco udokumentowana. Może wręcz zaskakiwać, że niemiecki autor posługuje się arsenałem argumentów znanych choćby z mackiewiczowskiej 'Polityki Becka', sprowadzających się do dość naiwnych twierdzeń o proniemieckiej polityce II RP w drugiej połowie lat trzydziestych. (...) Prowadzi to do smutnej konkluzji, że po raz kolejny przedstawiciel historiografii zachodniej oparł się w zakresie historii Polski na dobrze znanych schematach. Potencjał do rewizji utrwalonych poglądów wyczerpał zupełnie w zakresie spraw wewnątrzniemieckich".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.