Drogę do zrzeszania się osób niebędących pracownikami w rozumieniu Kodeksu pracy i zatrudnionych na innej podstawie niż umowa o pracę otworzył wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2 czerwca 2015 r. Tylko kwestią czasu było więc założenie związku zawodowego. Mimo, że zmienione po orzeczeniu Trybunału przepisy obowiązują od 1 stycznia 2019 r., to wciąż dyskusyjne pozostają kluczowe kwestie.

Czytaj również: Ulga w PIT ma zachęcać do zapisywania się do związków zawodowych

Związek zawodowy samozatrudnionych

Dokładnie 10 września 2021 r. Sąd Rejonowy w Poznaniu zarejestrował Ogólnopolski Związek Zawodowy Samozatrudnionych wBREw. – Nasz cel: Stać się partnerem dla każdego z kolejnych rządów i graczy rynkowych, tak by głos dwóch i pół miliona samozatrudnionych był słyszany i szanowany, a postulaty realizowane. Skutecznie reprezentować samozatrudnionych, monitorować życie gospodarcze i prawo, wprowadzać zmiany dobre dla samozatrudnionych. Sprawić, by siła samozatrudnionych została uznana – czytamy na stronie związku.

- Praw człowieka należy przestrzegać również w biznesie. Prawo do ochrony swoich interesów jest uniwersalne i przysługuje wszystkim. Zauważyliśmy, że od rewolucji solidarnościowej ta grupa osób, które z jednej strony świadczą pracę na zasadach pracowniczych, ale z drugiej - prowadzą przedsiębiorstwo, nie jest w ogóle reprezentowana. Jednocześnie ich praca to podstawa funkcjonowania wielu firm, w tym również korporacji, ale także Skarbu Państwa i jednostek samorządu terytorialnego. Szacuje się, że grupa ta, w zależności od definicji osoby samozatrudnionej, liczy co najmniej 1,4 mln osób, a zgodnie z niektórymi źródłami - nawet 2 mln osób. Wszystkie one są całkowicie pozbawione ochrony właściwej dla „kodeksowego” stosunku pracy, a wiele – ociera się wręcz o pracę przymusową. To osoby, których nasza klasa polityczna od lat nie chce zauważyć – mówi serwisowi Prawo.pl Witold Solski, przewodniczący Komisji Krajowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych „wBREw”. I dodaje: - Jesteśmy głosem tych, którzy są pozbawieni głosu. 

Jak twierdzi Witold Solski, sam ZUS nie wie, ile osób świadczy pracę jako samozatrudnieni i ile osób samozatrudnionych pracuje lub współpracuje w firmach prowadzonych jako jednoosobowa działalność gospodarcza. – W JDG nie ma kart pracowniczych, a zgłoszenie pracowników jest zbiorcze, w przeliczeniu na etaty. Nie ma natomiast „podpiętych” numerów PESEL poszczególnych pracowników – tłumaczy.

Solski nie kryje, że związek zawodowy, któremu przewodniczy, jest po środku, między związkami zawodowymi zrzeszającymi i reprezentującymi pracowników, a organizacjami pracodawców. – Przyjęliśmy formułę związku zawodowego samozatrudnionych, bo zdolność do tworzenia związków zawodowych to jedyne uprawnienie, jakie samozatrudnieni mają w sferze praw pracowniczych. Chcemy być pomostem między jednymi i drugimi, zwłaszcza dlatego, że zinstytucjonalizowany dialog społeczny, prowadzony na forum Rady Dialogu Społecznego, wyraźnie traci na znaczeniu i gaśnie – podkreśla Witold Solski.

 


Pluralizm związkowy

- Otwarcie na osoby samozatrudnione było przed paroma laty pomysłem „Solidarności”, która liczyła, że w ten sposób przyciągnie do siebie nowych członków. A tu proszę – taka niespodzianka. Samozatrudnieni postanowili się sami zorganizować. Myślę, że będzie to dużym zaskoczeniem dla największych central związkowych, ale na tym polega właśnie pluralizm i wolność związkowa – mówi dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy, radca prawny. I przypomina, że Polska ma najszersze prawo koalicji, które umożliwia zrzeszanie się nie tylko pracownikom i współpracownikom, ale także stażystom czy wolontariuszom.

Drogę otworzył Trybunał Konstytucyjny wyrokiem wydanym w sprawie K 1/13, czyli z wniosku Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. TK orzekł, że obowiązujące w Polsce unormowania ustawowe dotyczące zrzeszania się w związkach zawodowych są niezgodne z konstytucją. W uzasadnieniu tego wyroku Trybunał zaznaczył, że podmiotem wolności zrzeszania się w związku zawodowym są pracownicy, ale w konstytucyjnym rozumieniu tego pojęcia. Z tego względu pracownik będący podmiotem wolności zrzeszania się w związkach zawodowych nie może być identyfikowany wyłącznie przez pryzmat rodzaju stosunku prawnego łączącego go z pracodawcą. Status pracownika powinien być oceniany przez odwołanie się do kryterium wykonywania pracy zarobkowej.

W konsekwencji tego orzeczenia zmienione zostały przepisy ustawy o związkach zawodowych, w tym zwłaszcza art. 2 ust. 1, zgodnie z którym prawo tworzenia i wstępowania do związków zawodowych przysługuje osobom wykonującym pracę zarobkową.

Obok definicji pracownika (art. 11 pkt 3) pojawiła się też definicja osoby wykonującej pracę zarobkową (art. 11 pkt 1) i pracodawcy (art. 11 pkt 2). I tak, przez osobę wykonującą pracę zarobkową należy rozumieć pracownika lub osobę świadczącą pracę za wynagrodzeniem na innej podstawie niż stosunek pracy, jeżeli nie zatrudnia do tego rodzaju pracy innych osób, niezależnie od podstawy zatrudnienia, oraz ma takie prawa i interesy związane z wykonywaniem pracy, które mogą być reprezentowane i bronione przez związek zawodowy.

Pracodawcą zaś jest pracodawca w rozumieniu art. 3 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. - Kodeks pracy oraz jednostka organizacyjna, choćby nie posiadała osobowości prawnej, a także osoba fizyczna, jeżeli zatrudniają one inną niż pracownik osobę wykonującą pracę zarobkową, niezależnie od podstawy tego zatrudnienia. Pracownikiem jest natomiast osoba, o której mowa w art. 2 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. - Kodeks pracy.

 


Stowarzyszenie czy związek zawodowy?

Zdaniem dr Liwiusza Laski, adwokata, b. przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, pełnomocnika Związku Metalowców i Hutników, tworzenie się związków zawodowych samozatrudnionych to efekt systemu prawa pracy, który ukształtował się przez lata i funkcjonuje na bazie umów cywilnoprawnych i osób samozatrudnionych, wypierając umowy o pracę. - Trybunał Konstytucyjny zezwolił na zrzeszanie się osób nie będących pracownikami w myśl Kodeksu pracy, ale jako osób pracujących w jednej i tej samej  firmie, choć zatrudnionymi na różnych podstawach prawnych, czyli umów o pracę i umów cywilnoprawnych. Myślę, że Trybunał nie brał pod uwagę zrzeszania się w szerszym kontekście, czyli ponadzakładowym, gdy samozatrudniony jako przedsiębiorca świadczy pracę na rzecz kilku firm, z którymi współpracuje – mówi dr Liwiusz Laska,. I przypomina, że ta niekonstytucyjna nierówność, co do możliwości zrzeszania się między osobami będącymi pracownikami, bo zatrudnionymi na umowę o pracę a pracownikami na umowach śmieciowych, na którą zwrócił uwagę Trybunał, szczególnie widoczna była w przypadku ratowników medycznych, którym odmówiono prawa do rozmów tylko dlatego, że byli pracownikami kontraktowymi a nie zatrudnionymi na etat.

Zdaniem dr Laski, kwestią dyskusyjną jest to, gdzie osoby samozatrudnione powinny się zrzeszać. Jak mówi, najwłaściwsze dla nich powinny być izby gospodarcze albo stowarzyszenia, a nie jako związek zawody, ale rozumiem, że właśnie jako związek zawodowy zyskają szereg uprawnień, których nie mieliby jako stowarzyszenie.

- Powstanie związku zawodowego tzw. osób samozatrudnionych było do przewidzenia. Jako Lewiatan na etapie zmiany ustawy o związkach zawodowych zgłaszaliśmy wątpliwości co do rozszerzania możliwość tworzenia związków zawodowych na inne niż pracownicy osoby wykonujące pracę i przyznawania osobom tworzącym taką organizację bardzo szerokiego uprawnień (m.in. prawo do szczególnej ochrony wskazanych członków, zwolnień z pracy,  prawo do zawierania układ zbiorowy czy sposób wynagradzania pracowników). Wybrano najprostszy sposób wykonania orzeczenia TK. Bo o ile nikt nie odmawia osobom samozatrudnionym prawa do zrzeszania się, o tyle dyskusyjną kwestią jest czy związek zawodowy, w formule tworzonej dla pracowników, jest najlepszą instytucją do reprezentowania interesów osób samozatrudnionych – mówi Prawo.pl Robert Lisicki, dyrektor Departamentu Pracy Konfederacji Lewiatan. I dodaje: - Nasze zmiany w ustawie o związkach zawodowych wyprzedziły prowadzaną obecnie dyskusję na poziomie unijnym m.in. odnośnie wykonywania pracy w ramach platform. Udział osób prowadzących działalność gospodarczą w zawieraniu porozumień zbiorowych to również aspekt prawa gospodarczego, kwestia ochrony konkurencyjności.  

 

Szczególna ochrona związkowa… samozatrudnionych

- Z punktu widzenia grupy zawodowej założenie związku zawodowego to jest bardzo dobry ruch. Krok w dobrym kierunku, bo stwarza ramy do działania, choć równie dobrze mogłoby to być stowarzyszenie – zauważa Przemysław Ciszek, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii C&C Chakowski & Ciszek, wykładowca prawa pracy na Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie.

Jak twierdzi mec. Ciszek, nie wiadomo jednak, jak ma wyglądać szczególna ochrona związkowa w przypadku związkowca-osoby samozatrudnionej.Zgodnie z ustawą o związkach zawodowych, organizacja związkowa może wskazać osobę funkcyjną, która będzie podlegała tej szczególnej ochronie np. przed zwolnieniem z pracy. W przypadku osób samozatrudnionych firmy z reguły podpisują tzw. umowę ramową, która określa zasady współpracy, a szczegółowe zlecenia określane są już w poszczególnych umowach. Charakter umów jest czasowy. Taka osoba samozatrudniona musiałaby więc mieć podpisaną umowę na czas nieokreślony, żeby móc z tej  ochrony związkowej skorzystać. W przypadku umów terminowych, zawieranych np. na rok, szybko może się okazać, że z zakładu pracy zniknie reprezentacja zakładowa związku samozatrudnionych – podkreśla mec. Ciszek. I dodaje: - Ciekawe, jak do  sprawy podejdą pracodawcy. Być może zaakceptują u siebie związek zawodowy samozatrudnionych wychodząc z założenia, że skoro mają dobrego współpracownika, to nawet gdy zapisze się on do związku, to i tak będą go starali się zatrzymać nawet, gdyby mieli z nim rozmawiać trzy razy więcej niż obecnie. W firmach, w których osoby same są w stanie porozumieć się z pracodawcą związki nie są potrzebne. W tych antyzwiązkowych i tak powstaną, pomimo sprzeciwu.