Fotowoltaiczne farmy zmieniają się w zagłębia. Gminy mogą na tym zarobić
- Od elektrowni słonecznych podatek od nieruchomości nalicza się podwójnie: od gruntów wykorzystywanych do działalności gospodarczej i od budowli.
- Wpływy samorządów z podatku od nieruchomości od farm fotowoltaicznych nie są tak duże, jak w przypadku elektrowni wiatrowych. Ale w przypadku dużych, zajmujących dziesiątki hektarów farm mogą sięgać milionów złotych rocznie.
- W Polsce są już pierwsze gminy, które będą tyle zarabiać na farmach fotowoltaicznych. To m.in. gminy Witnica, Brudzew i Przykona, gdzie już powstały lub powstają największe elektrownie solarne w naszym kraju.
Na farmach fotowoltaicznych – oprócz ich właścicieli – zarabiają w pierwszej kolejności ci, którzy sprzedają lub dzierżawią grunty pod ich budowę. W Polsce za ich dzierżawę na ten cel można otrzymać nawet 15 tys. zł rocznie za hektar. Ale na porównywalne wpływy – z podatku od nieruchomości od farm fotowoltaicznych – mogą liczyć samorządy.
Od takich elektrowni podatek od nieruchomości nalicza się podwójnie: od gruntów wykorzystywanych do działalności gospodarczej i od budowli. W dodatku orzecznictwo w ich przypadku jest takie, że podatek od gruntu powinno naliczać się za całą działkę, na której usytuowana jest farma, a nie tylko za tę jej część, którą pokrywają panele.
Maksymalna stawka podatku od gruntu wykorzystywanego do działalności gospodarczej to obecnie 1 zł 3 gr za metr kwadratowy. To oznacza, że za hektar farmy fotowoltaicznej trzeba zapłacić ponad 10 tys. zł tego podatku rocznie. Do tego dochodzi podatek naliczany od budowli – w wysokości 2 proc. jej wartości rocznie.
Problem jednak w tym, że do budowli nie zalicza się – przynajmniej w Polsce – samych paneli fotowoltaicznych, czyli najdroższej części elektrowni słonecznej, ale jedynie słupy, na których te panele są posadowione oraz transformatory czy położone w ziemi kable energetyczne. Zaś te elementy stanowią nie więcej niż 15-20 proc. wartości całej elektrowni. Średni koszt budowy farmy fotowoltaicznej w Polsce w przeliczeniu na jeden megawat (MW) to około 3 mln zł. To oznacza, że w jej przypadku podatek od budowli będzie wynosił nie więcej niż 9-12 tys. zł na 1 MW (instalacja o takiej mocy - jednego megawata - zajmuje nieco ponad hektar).
I właśnie z tego powodu wpływy samorządów z podatku od nieruchomości od farm fotowoltaicznych nie są tak duże, jak w przypadku elektrowni wiatrowych. Ale mimo to są one niemałe, szczególnie w przypadku dużych, zajmujących dziesiątki hektarów farm. Najlepiej to jednak pokazać na przykładach.
Miliony z fotowoltaiki
W gminie Witnica powstała – kosztem 170 mln zł - pierwsza wielkoobszarowa farma fotowoltaiczna w Polsce. Została oddana do użytku w zeszłym roku. Zajmuje 86 hektarów, a jej moc to 65 MW.
Tuż przed jej otwarciem szacowano, że roczne wpływy gminy Witnica z tytułu podatku od nieruchomości od tej farmy wyniosą około miliona złotych rocznie. Na tym jednak nie koniec, bo na terenie owej gminy planowane są kolejne duże elektrownie słoneczne.
Czytaj też: Podpisano porozumienie o współpracy na rzecz rozwoju fotowoltaiki
Teraz czas na wielkopolską gminę Brudzew, w której w zeszłym roku uruchomiono, na terenach po zamkniętej niedawno kopalni węgla brunatnego „Adamów”, farmę PV o mocy 70 MW. To obecnie największa tego typu elektrownia w Polsce, zajmująca grunty o powierzchni 112 hektarów.
Roczne wpływy gminy Brudzew z podatku od gruntu od tej elektrowni mają wynosić 1,2 mln zł. Nie wiadomo jednak jeszcze, ile gmina zarobi na podatku od budowli. Nalicza się go bowiem nie od razu po uruchomieniu elektrowni, ale od początku następnego roku po jej oddaniu do użytku. Władze gminy Brudzew szacują, że będzie to od 500 do 800 tys. zł rocznie.
To zaś oznacza, że brudzewski samorząd będzie zarabiłaby na tej elektrowni – na podatku od nieruchomości – od 1,7 mln do 2 mln zł rok w rok. Ale i w tym przypadku to tylko początek, bo właściciel brudzewskiej farmy fotowoltaicznej (firma ZE PAK) zamierza ją powiększyć i to ponad 10-krotnie – tak, żeby jej moc wynosiła docelowo 1000 MW.
Przygotowania do rozbudowy do 250 MW już trwają. W gminie Brudzew ma powstać także pierwsza w kraju pływająca, to znaczy umiejscowiona na tafli zbiornika wodnego, elektrownia słoneczna.
Fotowoltaiczne zagłębie
Równie spektakularne inwestycje planowane są w sąsiedniej gminie Przykona, której duża część to także tereny po kopalni węgla brunatnego „Adamów”. Zajmują one w tej gminie ponad 2 tys. hektarów. Dotychczas powstała na nich elektrownia wiatrowa (o mocy 30 MW), a teraz kończy się tam budowa pierwszej w tej gminie farmy fotowoltaicznej - o mocy 20 MW, zajmującej 25 hektarów (jej inwestorem jest firma Energa). Będzie ona płacić gminie 250 tys. zł rocznie podatku od gruntu i - szacunkowo - 300 tys. zł w skali roku podatku od budowli.
Ale i w tym przypadku na tym nie koniec... Władze gminy Przykona od dawna wiedziały, że tamtejsza kopalnia węgla zostanie w przyszłości zamknięta – ze względu na wyczerpanie złoża. I w związku z tym od lat przygotowywały się, by tereny po niej wykorzystać pod budowę elektrowni bazujących na odnawialnych źródłach energii. Już w 2017 r. zmieniły w tym celu plan zagospodarowania przestrzennego tej części gminy.
Czytaj też: Dofinansowanie i dotacje do fotowoltaiki - skąd wziąć pieniądze?
Efekt jest taki, że w gminie Przykona ma powstać największe "zagłębie" farm fotowoltaicznych w Polsce. I to już niebawem.
Jeszcze w tym roku ma bowiem ruszyć tam budowa trzech gigantycznych elektrowni solarnych. Pierwszą, o mocy 150 MW (na 150 hektarach), będzie budować firma Neo Solar Farms. Drugą, o mocy 200 MW, na 200 ha, portugalski koncern EDP, bardziej znany u nas dotąd z elektrowni wiatrowych (EDP ma już pozwolenie na budowę tej farmy i wygraną aukcję Urzędu Regulacji Energetyki). I trzecią wreszcie - też o mocy 200 MW – firma ZE PAK, należąca do grupy kapitałowej Zygmunta Solorza.
Oprócz tego kolejną farmę fotowoltaiczną w tej gminie chce zbudować firma Energa. Jeśli to wszystko wypali, w gminie Przykona powstaną elektrownie słoneczne o łącznej mocy 650 MW. I sam płacony przez nie podatek od gruntu wyniósłby 6,5 mln zł rocznie. Do tego doszłyby kolejne miliony złotych z podatku od budowli.
To zaś z nawiązką wyrównałoby gminie utracone dochody z podatków płaconych przez zamkniętą przed rokiem kopalnię węgla brunatnego „Adamów”.
Zielona strona mocy
Sporym mankamentem jest jednak fakt, że właścicielami farm fotowoltaicznych są zwykle firmy, mające swe siedziby zupełnie gdzie indziej i tam płacące podatek dochodowy.
Ponadto takie elektrownie są w zasadzie bezobsługowe (nie licząc ich serwisowania) i prawie nie tworzą na miejscu stałych miejsc pracy. Ale dla takich gmin, jak Przykona czy Brudzew, nie stanowi to wielkiego problemu. Bo - po pierwsze - mimo, że niedawno zamknięto tam dwa wielkie zakłady, kopalnię i towarzyszącą jej elektrownię „Adamów”, to dziś bezrobocie jest tam niższe niż średnia krajowa.
– U nas to 4 proc. - i wręcz borykamy już się z brakiem rąk do pracy – mówi serwisowi Portalsamorzadowy.pl Mirosław Broniszewski, wójt gminy Przykona.
Stało się tak głównie z dwóch powodów. Oto sporo pracowników z zamykanej kopalni i elektrowni przeszło na emeryturę. Gminy Przykona i Brudzew po zamknięciu tych zakładów stały się, m.in. za sprawą obniżenia podatku od środków transportu, dobrym miejscem dla firm transportowych.
Samorząd gminy Brudzew ma jeszcze dalej idące plany.
– Z wpływów z podatku od nieruchomości, płaconego przez właściciela farmy fotowoltaicznej na naszym terenie, będziemy uzbrajać tereny inwestycyjne – opowiada Cezary Krasowski, wójt tej gminy. – I dzięki temu już rozmawiamy z pierwszym inwestorem, który chciałby stworzyć u nas 200 miejsc pracy.
Można zatem powiedzieć, że w tym przypadku transformacja pogórniczych gmin już się dokonała - i to z sukcesem. Obie gminy, jak mówi wójt Broniszewski, „przechodzą właśnie z czarnej na zieloną stronę mocy”.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
KOMENTARZE (1)